czwartek, 23 stycznia 2014

Prolog

Zagubiona, w tym świecie
właśnie zatracam się w tej muzyce 
i kiedy zaczynam grać 
tam właśnie się odnajduje...

Przełożyła kartkę swojego zeszytu nutowego, czując co raz większy stres i niepokój. Nieubłaganie zbliżała się godzina szesnasta i jej występ przed największymi szychami Zakopanego. Położyła na swej ręce skrzypce i wykonała kilka ruchów smyczkiem. Uwielbiała grać, będąc sama w pokoju. Muzyka wypełniała wtedy całą jego przestrzeń oraz całą Nią. Wiele ludzi jej mówiło, że jej talent muzyczny tkwi w tym, że ona sama jest muzyką.Grała właśnie utwór, którym miała powitać gości, największe szychy Zakopanego. A co będzie jeśli się pomyli? Odrzuciła te myśli od siebie, odkładając skrzypce na łóżko. Usłyszała czyjeś brawa. Odwróciła się. Ujrzała Monikę, która w tym momencie szukała jakiś kosmetyków.
- Zuza siadaj, umaluję Cię- zakomunikowała, rzucając kilka kosmetyków na łóżko.- Ey dziewczyno nie stresuj się tak , bo jak się stresujesz to robisz się blada. Zobaczysz, będziesz tam najpiękniejsza. Jeszcze poznasz jakiegoś księcia- zaakcentowała wyraźnie ostatnie słowo.
- Chyba zwariowałaś! Takie rzeczy zdarzają się tylko w bajkach... tylko w bajkach.
- Nie ruszaj się bo Ci robię kreski!- krzyknęła. - Takie jak Ty najczęściej przekonują się jakie życie może piękne, dokładnie jak w bajce.
Spojrzała na swe dzieło, uśmiechnęła się i aż z zachwytu krzyknęła.
- Boże Zuzka czy Ty musisz być taka piękna?
- To zasługa mojej osobistej wizażystki- odpowiedziała spokojnie.
Monika prychnęła i rzuciła jej na łóżko sukienkę. Zuza szybko zniknęła w łazience. Zrzuciła z siebie ubrania, zakładając długą, czarną suknię bez ramiączek. Spojrzała w lustro, by zobaczyć jak wygląda. Jej długie, blond włosy spadały na ramiona.
Może być- szepnęła cichutko , zarzucając malinową marynarkę. Wyszła z łazienki, biorąc futerał ze skrzypcami i zeszyt nutowy. Uśmiechnęła się do koleżanki, która uniosła swe kciuki do góry, dodając jej otuchy.
A Zuza w jednej chwili zniknęła...
                                                                      *
Bo nieważne, że kolejny raz,
Wokół siebie słyszysz tysiąc braw.
Czy te ręce Ci pomogą, gdy będziesz sam?
I na ile już sam siebie znasz,
Żeby wiedzieć, kto naprawdę ma,
Taką siłę, aby z kolan znów,
Podnieść Cię...


 Zniechęcony zakładał idealnie wyprasowaną koszulę.Nienawidził chodzić w garniturze, nienawidził również chodzić na jakieś gale i bankiety. Kto to w ogóle wymyślił?- pytał sam siebie. Ale przecież zgodził się promować sztukę i kulturę w Zakopanem, więc teraz nie miał prawa narzekać. A jednak gdy założył garnitur usiadł na łóżku z zamiarem napisania smsa: Ja jednak nie jadę.Wziął nawet telefon do ręki. Spojrzał na wyświetlacz: Jedna nieodebrana wiadomość. Otworzył: Za pięć minut będę :) Nadawca: Maciek.
Chcąc, nie chcąc wyszedł na dwór, siadając na ogrodowej ławeczce. Wiedział, że czeka go najgorszy wieczór w życiu... Ujrzał samochód swego kolegi. Po chwili siedział już wygodnie na tylnym siedzeniu.
- Ee Klimek ale żeś się odpierdolił- usłyszał głos Kamila.
- Sami, żeście się poubierali w garnitury, więc o co Wam chodzi?- powiedział zdenerwowany.
- Ale żaden z Nas nie jest taki przystojny jak Ty- zażartował Maciek.- Wiesz Kamil, on chyba chce poderwać jakąś ładną laskę.
- No jasne, a myśleliście że po co ja tam idę?- zaśmiał się Klimek. - Ty, też byś Maciek jakąś poderwał, w końcu starym kawalerem zostaniesz...- dodał, by mu się odpłacić.
- Może takie moje przeznaczenie? Sam nie wiem, ale jak Ty Klimek kogoś poderwiesz to może i ja się skuszę.
Udał, że nie słyszy, opierając się wygodnie o siedzenie. Czuł, że to będzie najgorszy jego wieczór w życiu... Nie miał pojęcia jak bardzo się myli.

                                                                                                    *
Gdyby tak zapomnieć o...
zasadach co trzymają w klatce nas.
Gdyby tak jak w stereo
usłyszeć głos
co ciągle woła:
Unieś się nad ziemię
Wysoko tak.
Nad ziemię...
Unieś się nad ziemię
Wysoko tak.


Gdy zaczęli grać muzykę klasyczną Klimek miał ochotę zamknąć oczy i odpłynąć w rytm granych melodii, ale wiedział, że mu nie wypada. Jego rówieśnik ubrany w smoking grał na fortepianie. Poruszał tak szybko palcami po klawiszach, że Murańka patrzył z niedowierzaniem. Nagle skończył, ukłonił się i zszedł ze sceny.
Zobaczył czarną, długą suknię i jego wzrok mimowolnie skierował się w górę. Śliczna blondynka o jasnej twarzyczce, uroczym spojrzeniu i odkrytych ramionach poruszała smyczkiem